Czas: 16 marca 2055
Miejsce: małe skupisko czarnych dziur jakieś 25 jednostek kosmicznych za
Plutonem
„Smoczątko” wolno płynęło przez przestrzeń kosmiczną. Wolno, co wcale nie
znaczy, że spokojnie. Statkiem, co chwila wstrząsał kolejny ostry nawrót. Zawsze
tak jest, kiedy trzeba lawirować pomiędzy czarnymi dziurami. A te dodatkowo były
stosunkowo młode, a co za tym idzie, miały jeszcze dostatecznie dużą siłę ciągu,
aby zagrozić, nawet tak dobrze wyekwipowanemu w niwelatory siły przyciągania,
statkowi jak ta lekka korweta. Ale na pokładzie nikt się nie przejmował.
Przecież to nie pierwszyzna dla nikogo na pokładzie. No może z wyłączeniem kilku
nowych prosto z Akademii Gwiezdnej.
Ale z nimi to była w ogóle ciekawa historia. Dowództwo wpadło na doskonały w ich
mniemaniu pomysł. Aby świeżych rekrutów wdrożyć w prawdziwe życie wojskowe,
posłano ich, aby polatali sobie przez jakiś czas z Karną Kompanią. Czarteczaek
po raz nie wiadomo który wyrażał swoje zdanie na ten temat, w bardzo nie
przyjaznych słowach. Co jak co, ale taka elitarna jednostka powinna się
rekrutować w inny sposób. Ale podobno miało to zaradzić sytuacjom, typu tego, co
wydarzyło się jakiś czas temu. Co to jednemu żołnierzowi zachciało się zdradzać.
Kara karą, ale jak widać Dowództwo postanowiło wprowadzić prewencję. Nic zresztą
dziwnego – wiele się ostatnio słyszało.
Porucznik spokojnie siedział w fotelu dowódcy jednostki, popijając kawę, i
rozmyślając o Admirałach, Kapitanach, Komandorach i generalnie o całym sztabie
Marynarki. Mógłby jednym z nich. Już dawno mógłby zasiadać w Dowództwie, ale za
jakieś nieznane nikomu przewinienie został pół roku temu skierowany do
dowodzenia Karną Kompanią. „Ale co tam” – pomyślał – „nie jest tak źle. Zawsze
mogli mnie wyrzucić, a na dobrą sprawę w KK da się spokojnie przeżyć.”
W tym momencie jego rozmyślania przerwał dźwięk syreny alarmowej.
- Uwaga, wychodzimy z regionu czarnych dziur, – obwieścił bezbarwny głos
komputera – przygotować się do wyłączenia niwelatorów przyciągania.
- Sekcja techniczna, -chorąży Max, zwrócił się do operatora technicznego mostka
- proszę wyłączyć niwelatory za trzy, dwa, jeden…
W tym momencie statkiem wstrząsnęło potężne szarpnięcie, a cała jednostka
rozjarzyła się niemal o czerwonych sygnalizatorów alarmowych.. Jak się okazało,
świeżo upieczony absolwent Akademii Gwiezdnej, wyłączył sztuczne przyciąganie o
sekundę za wcześnie. Czarteczaek tylko westchnął: „Jak to dobrze, ze mamy moce
osłony, bo inaczej to kiepsko byśmy wyglądali”.
- Kadecie - głos porucznika był cichy i chłodny. Postanowił mimo wszystko czegoś
nauczyć nieopierzonego dzieciaka.
- Tak panie poruczniku? – widać było, ze kadet jest niemalże przerażony.
Dodatkowo ostatnie szarpnięcie chyba przewróciło mu wszystko w żołądku, bo robił
się lekko zielony na twarzy.
- Powiedz mi, czemu tak nami szarpnęło??
- Nie wiem panie poruczniku.
Czarteczaek potarł oczy dłonią, co było ewidentnym znakiem, ze jest niemalże
załamany wiedzą kadeta.
- Bo wyłączyłeś niwelatory przyciągania, kiedy byliśmy jeszcze w polu
grawitacyjnym czarnej dziury. „Smoczątko” to przetrwa, ale jeśli kiedykolwiek
będziesz służył na jakimś innym statku, to takie niefrasobliwe zachowanie może
oznaczać zagładę statku. Zapamiętaj to sobie, wszystkie tego typu operacje
wymagają niezwykłej precyzji. I właśnie po to tu jesteście – zwrócił się do
pozostałych obecnych na mostku absolwentów Akademii – właśnie po to, aby nauczyć
się tego w praktyce, i nie zniszczyć jakiegoś krążownik, lub niszczyciela. A
teraz proszę sprawdzić stan statku i zameldować mi, czy są jakieś uszkodzenia,
po tym ostatnim wybryku.
Porucznik wstał, poczym wolnym krokiem skierował się w stronę wyjścia z mostka.
* * *
Czas: 17 marca 2055
Miejsce: centrum skupiska czarnych dziur
Czarteczaek błądził myślami po odległych galaktykach swoich wspomnień.
Pamiętał jak pierwszy raz spojrzał na wschodzące na horyzontem planety słońce,
kiedy już na promie kosmicznym zbliżał się do Akademii Gwiezdnej. Pamiętał to
uczucie, jakie mu towarzyszyło, kiedy widział ten cud wszechświata, jak wtedy
uważał. A potem zobaczył jeszcze więcej cudów: obłoki gwiezdnego pyłu, niczym
rzeki mleka rozlane w nieskończoności przestrzeni, supernowe rozbłyskające w
jednym, wszechpotężnym wybuchu, a także najpiękniejsze, wszystkich zarazem
najgroźniejsze, ze wszystkich zjawisk: czarną dziurę. Choć niekiedy miał ich
zdecydowanie dość, zawsze napawały go mieszaniną leku i zachwytu.
- Zadziwiające, Czarcie – odezwał się Max.
- Co takiego? – odparł lekko nieprzytomnym głosem porucznik. Powrót ze świata
wspomnień nigdy nie był błyskawiczny.
- Ta czarna dziura przed nami. Jest to jakby wielkie skupisko czarnych dziur,
jedna na drugiej. Wygląda na to, ze moglibyśmy wyłączyć niwelatory, i statek by
się nawet z miejsca nie ruszył, bo każda z anomalii likwiduje przyciąganie
innych.
- A więc to w taki sposób ten księżyc może znajdować się w tym miejscu.
Chorąży spojrzał, ze zdziwionym wzrokiem, na zawieszony nad mostkiem ekran.
Prezentował się tam w całej okazałości obraz z kamery sondy badawczej, wysłanej
przodem.
– Jaki księżyc??
- Sekcja techniczna, – zakomenderował Czarteczaek – proszę powiększyć kwadrat
H2F4.
I rzeczywiście, na powiększonym obrazie znajdował się niewielki odłamek skalny.
Trwał w całkowitym bezruchu.
- Rzeczywiście – potwierdził Max – przed nami zgaduje się idealnie kulisty
odłamek skalny, o szacowanej średnicy 750 km, i pionowej osi eliptycznej. Z
zebranych danych wynika, że występuje jedynie obrót wokół własnej osi.
- A niby jak miałby się inaczej poruszać w takim miejscu – a to zapytał, ni to
odparł porucznik. – Przygotować myśliwce zwiadowcze do lotu rozpoznawczego w
kierunku obiektu. Sekcja sensorów: rozpocząć zbieranie danych o lokalnych
anomaliach grawitacyjnych.
* * *
Czas: 18 marca 2055
Miejsce: centrum skupiska czarnych dziur
- Mam wstępne dane, panie poruczniku – za młodym podoficerem z sekcji
nawigacyjnej zasunęły się powoli drzwi Sali zebrań. Znajdowali się tutaj wszyscy
najważniejsi ludzie na statku: dowódca, jego zastępca, oraz cały sztab
naukowców.
- Słucham, chorąży.
- Jak wynika z odczytów sensorów, obiekt plasuje się w skali wielkości
niewielkich planetoid. Jednak, zebrane dane wskazują na istnienie dość silnego
pola grawitacyjnego, oraz zwartej atmosfery…
- Jak silne jest to pole grawitacyjne? – przerwał jeden z naukowców.
- Komputery wskazują na 85% grawitacji ziemskiej. Również skład atmosfery jest
podobny do naszej ojczystej.
- Bardzo ciekawe – porucznik zastanawiał się przez chwilę, bawiąc się spinaczem,
który z niewiadomych przyczyn znalazł się na stole – Dziękuje chorąży. Proszę
wrócić na mostek, i rozpocząć dokładne rejestrowanie wszystkich danych.
- Tak jest.
Po wyjściu podoficera, Porucznik wstał, i sięgnął ręką do szafki.
- Napije się ktoś czegoś? – kiedy wszyscy się przytaknęli, Czarteczaek napełnił
szklanki. Złocisty płyn ściekał po ściankach i osiadał na dnie, tworząc wrażenie
żywicy. Kiedy już szklanki trafiły do swoich właścicieli, porucznik oparł się o
ścianę. Zastanawiał się, jak to powiedzieć, choć doskonale wiedział, ze za
dużego wyboru nie ma. Inna sprawą było, czy zataić najnowsze odkrycie przed
opinią publiczną, czy też podać to do powszechnej wiadomości. Ale to już nie
było jego zmartwienie. On tylko wykonywał rozkazy, reszta była sprawą Dowództwa.
Tego samego, które tylko mu już namieszało, na okręcie, jak chociażby ta akcje
ze szkoleniami.
- No dobrze panowie. – postanowił powiedzieć to, co wszystkim obecnym leżało na
wątrobie od początku tej konferencji – Wiemy na czym stoimy, prawda?? Czy ktoś
ma jeszcze jakieś wątpliwości, co właśnie odkryliśmy?? Czym jest ten obiekt.
Wszyscy pokręcili głowami. Byli fachowcami, i od początku mając tysiące teorii,
zgodzili się, co do jednej.
- Może w takim razie przestawmy jak się sprawy mają. – zaproponował jeden z nich
– Mamy obiekt o średnicy około 750 km, o sile grawitacji szacunkowo 8,33, oraz o
atmosferze tlenowo – azotowej. Wiem, ze to jest dziwne, i raczej niespotykane,
ale co z tym teraz zrobimy?
- Za dużo zrobienie możemy. Dane są rejestrowane, więc przekażemy wszystko
Dowództwu, i niech oni się martwią. – Czarteczaek nie zamierzał dać po sobie
poznać, zę sam nie jest pewien, co do tej decyzji.
- Chyba wszyscy zgodzimy się, co do jednego – zaproponował jeden z naukowców –
Mianowicie, co do tego, że pierwotnie byłą to tak zwana „błądząca planeta”,
prawda? – Nikt nie zamierzał zaprzeczać. Wszyscy zdawali sobie z tego sprawę.
Błądzące planety, nie były aż tak rzadkim zjawiskiem, jak mogłoby się wydawać.
Polegało to na tym, ze planeta, wyrwana ze swojej orbity „wędrowała” z ogromną
prędkością po galaktyce, dopóki nie wpadła w silne pole grawitacyjne jakiejś
gwiazdy… albo czarnej dziury. Wszyscy obecni wiedzieli też, co będzie następnym
stwierdzeniem naukowca. – Zaś, jeśli to jest „błądząca planeta”, to można ją
stad zabrać, prawda?? I na przykład umieścić, jako sztucznego satelitę, nad
powierzchnią Ziemi. I na przykład wyposażyć w tysiące baterii laserowych, oraz
potężne reaktory, to jeszcze potężniejszych silników.
- To już nie do nas należy. – porucznik przerwał wywód naukowca - Zresztą,
transport obiektu byłby bardzo kosztowny. Pomijając problemy z wyrwaniem go spod
wpływu grawitacyjnego czarnych dziur to, aby poruszyć miejsca, trzeba by
zatrudnić kilka krążowników. Co najmniej. I wszystkie wyposażyć w niwelatory,
wzmocnione osłony i pancerze. W efekcie nie wiem, czy cała operacja by się
opłacała. Ale to nie nasza decyzja. My mamy tylko dostarczyć informacje. Czy
ktoś jeszcze chciałby cos powiedzieć??
- Mam jedno pytanie – Max, nie był uczonym, więc dość często na takich
konferencjach, dowiadywał się czegoś nowego. – Jeśli obiekt ma tylko 750 km
średnicy, to jak może być planetą??
- Cóż, może to być na przykład planeta gazowa, której pierwiastki lotne, w
wyniku przemiany słońca w supernową, przeistoczyły się w pierwiastki stałe. Ale
nawet, jeśli obiekt jest tylko planetoidą, to nadal nic nie zmienia.
- Więc co robimy, czarcie – pytanie było skierowane bezpośrednio do dowódcy.
Porucznik pociągnął solidny łyk ze swojej szklanki, i po chwili namysłu
odpowiedział:
- Wydaj rozkaz, aby drużyna żołnierzy poleciała na powierzchnię, i postawiła tam
flagę Rzeczypospolitej, oraz symbol naszej jednostki. W imieniu naszej Ojczyzny
zajmuję ten obiekt. Niech wszystkie sekcje kontynuują zbieranie danych. Wyślij
również myśliwce, aby zbadały najbliższą okolicę, ale bez podchodzenia zbyt
blisko, do otaczających nas dziur. No a potem… - Czarteczaek na chwilę zamilkł.
Jego myśli pobiegły już w stronę domu, gdzie czekała na niego… - A potem wrócimy
do domu.
Czarteczaek