Z dziennika pokładowego
V9411 - Kryształ Światła

Część II
Księżyc

Czas: 16 marca 2055
Miejsce: małe skupisko czarnych dziur jakieś 25 jednostek kosmicznych za Plutonem

„Smoczątko” wolno płynęło przez przestrzeń kosmiczną. Wolno, co wcale nie znaczy, że spokojnie. Statkiem, co chwila wstrząsał kolejny ostry nawrót. Zawsze tak jest, kiedy trzeba lawirować pomiędzy czarnymi dziurami. A te dodatkowo były stosunkowo młode, a co za tym idzie, miały jeszcze dostatecznie dużą siłę ciągu, aby zagrozić, nawet tak dobrze wyekwipowanemu w niwelatory siły przyciągania, statkowi jak ta lekka korweta. Ale na pokładzie nikt się nie przejmował. Przecież to nie pierwszyzna dla nikogo na pokładzie. No może z wyłączeniem kilku nowych prosto z Akademii Gwiezdnej.
Ale z nimi to była w ogóle ciekawa historia. Dowództwo wpadło na doskonały w ich mniemaniu pomysł. Aby świeżych rekrutów wdrożyć w prawdziwe życie wojskowe, posłano ich, aby polatali sobie przez jakiś czas z Karną Kompanią. Czarteczaek po raz nie wiadomo który wyrażał swoje zdanie na ten temat, w bardzo nie przyjaznych słowach. Co jak co, ale taka elitarna jednostka powinna się rekrutować w inny sposób. Ale podobno miało to zaradzić sytuacjom, typu tego, co wydarzyło się jakiś czas temu. Co to jednemu żołnierzowi zachciało się zdradzać. Kara karą, ale jak widać Dowództwo postanowiło wprowadzić prewencję. Nic zresztą dziwnego – wiele się ostatnio słyszało.
Porucznik spokojnie siedział w fotelu dowódcy jednostki, popijając kawę, i rozmyślając o Admirałach, Kapitanach, Komandorach i generalnie o całym sztabie Marynarki. Mógłby jednym z nich. Już dawno mógłby zasiadać w Dowództwie, ale za jakieś nieznane nikomu przewinienie został pół roku temu skierowany do dowodzenia Karną Kompanią. „Ale co tam” – pomyślał – „nie jest tak źle. Zawsze mogli mnie wyrzucić, a na dobrą sprawę w KK da się spokojnie przeżyć.”
W tym momencie jego rozmyślania przerwał dźwięk syreny alarmowej.
- Uwaga, wychodzimy z regionu czarnych dziur, – obwieścił bezbarwny głos komputera – przygotować się do wyłączenia niwelatorów przyciągania.
- Sekcja techniczna, -chorąży Max, zwrócił się do operatora technicznego mostka - proszę wyłączyć niwelatory za trzy, dwa, jeden…
W tym momencie statkiem wstrząsnęło potężne szarpnięcie, a cała jednostka rozjarzyła się niemal o czerwonych sygnalizatorów alarmowych.. Jak się okazało, świeżo upieczony absolwent Akademii Gwiezdnej, wyłączył sztuczne przyciąganie o sekundę za wcześnie. Czarteczaek tylko westchnął: „Jak to dobrze, ze mamy moce osłony, bo inaczej to kiepsko byśmy wyglądali”.
- Kadecie - głos porucznika był cichy i chłodny. Postanowił mimo wszystko czegoś nauczyć nieopierzonego dzieciaka.
- Tak panie poruczniku? – widać było, ze kadet jest niemalże przerażony. Dodatkowo ostatnie szarpnięcie chyba przewróciło mu wszystko w żołądku, bo robił się lekko zielony na twarzy.
- Powiedz mi, czemu tak nami szarpnęło??
- Nie wiem panie poruczniku.
Czarteczaek potarł oczy dłonią, co było ewidentnym znakiem, ze jest niemalże załamany wiedzą kadeta.
- Bo wyłączyłeś niwelatory przyciągania, kiedy byliśmy jeszcze w polu grawitacyjnym czarnej dziury. „Smoczątko” to przetrwa, ale jeśli kiedykolwiek będziesz służył na jakimś innym statku, to takie niefrasobliwe zachowanie może oznaczać zagładę statku. Zapamiętaj to sobie, wszystkie tego typu operacje wymagają niezwykłej precyzji. I właśnie po to tu jesteście – zwrócił się do pozostałych obecnych na mostku absolwentów Akademii – właśnie po to, aby nauczyć się tego w praktyce, i nie zniszczyć jakiegoś krążownik, lub niszczyciela. A teraz proszę sprawdzić stan statku i zameldować mi, czy są jakieś uszkodzenia, po tym ostatnim wybryku.
Porucznik wstał, poczym wolnym krokiem skierował się w stronę wyjścia z mostka.

* * *

Czas: 17 marca 2055
Miejsce: centrum skupiska czarnych dziur

Czarteczaek błądził myślami po odległych galaktykach swoich wspomnień. Pamiętał jak pierwszy raz spojrzał na wschodzące na horyzontem planety słońce, kiedy już na promie kosmicznym zbliżał się do Akademii Gwiezdnej. Pamiętał to uczucie, jakie mu towarzyszyło, kiedy widział ten cud wszechświata, jak wtedy uważał. A potem zobaczył jeszcze więcej cudów: obłoki gwiezdnego pyłu, niczym rzeki mleka rozlane w nieskończoności przestrzeni, supernowe rozbłyskające w jednym, wszechpotężnym wybuchu, a także najpiękniejsze, wszystkich zarazem najgroźniejsze, ze wszystkich zjawisk: czarną dziurę. Choć niekiedy miał ich zdecydowanie dość, zawsze napawały go mieszaniną leku i zachwytu.
- Zadziwiające, Czarcie – odezwał się Max.
- Co takiego? – odparł lekko nieprzytomnym głosem porucznik. Powrót ze świata wspomnień nigdy nie był błyskawiczny.
- Ta czarna dziura przed nami. Jest to jakby wielkie skupisko czarnych dziur, jedna na drugiej. Wygląda na to, ze moglibyśmy wyłączyć niwelatory, i statek by się nawet z miejsca nie ruszył, bo każda z anomalii likwiduje przyciąganie innych.
- A więc to w taki sposób ten księżyc może znajdować się w tym miejscu.
Chorąży spojrzał, ze zdziwionym wzrokiem, na zawieszony nad mostkiem ekran. Prezentował się tam w całej okazałości obraz z kamery sondy badawczej, wysłanej przodem.
– Jaki księżyc??
- Sekcja techniczna, – zakomenderował Czarteczaek – proszę powiększyć kwadrat H2F4.
I rzeczywiście, na powiększonym obrazie znajdował się niewielki odłamek skalny. Trwał w całkowitym bezruchu.
- Rzeczywiście – potwierdził Max – przed nami zgaduje się idealnie kulisty odłamek skalny, o szacowanej średnicy 750 km, i pionowej osi eliptycznej. Z zebranych danych wynika, że występuje jedynie obrót wokół własnej osi.
- A niby jak miałby się inaczej poruszać w takim miejscu – a to zapytał, ni to odparł porucznik. – Przygotować myśliwce zwiadowcze do lotu rozpoznawczego w kierunku obiektu. Sekcja sensorów: rozpocząć zbieranie danych o lokalnych anomaliach grawitacyjnych.

* * *

Czas: 18 marca 2055
Miejsce: centrum skupiska czarnych dziur

- Mam wstępne dane, panie poruczniku – za młodym podoficerem z sekcji nawigacyjnej zasunęły się powoli drzwi Sali zebrań. Znajdowali się tutaj wszyscy najważniejsi ludzie na statku: dowódca, jego zastępca, oraz cały sztab naukowców.
- Słucham, chorąży.
- Jak wynika z odczytów sensorów, obiekt plasuje się w skali wielkości niewielkich planetoid. Jednak, zebrane dane wskazują na istnienie dość silnego pola grawitacyjnego, oraz zwartej atmosfery…
- Jak silne jest to pole grawitacyjne? – przerwał jeden z naukowców.
- Komputery wskazują na 85% grawitacji ziemskiej. Również skład atmosfery jest podobny do naszej ojczystej.
- Bardzo ciekawe – porucznik zastanawiał się przez chwilę, bawiąc się spinaczem, który z niewiadomych przyczyn znalazł się na stole – Dziękuje chorąży. Proszę wrócić na mostek, i rozpocząć dokładne rejestrowanie wszystkich danych.
- Tak jest.
Po wyjściu podoficera, Porucznik wstał, i sięgnął ręką do szafki.
- Napije się ktoś czegoś? – kiedy wszyscy się przytaknęli, Czarteczaek napełnił szklanki. Złocisty płyn ściekał po ściankach i osiadał na dnie, tworząc wrażenie żywicy. Kiedy już szklanki trafiły do swoich właścicieli, porucznik oparł się o ścianę. Zastanawiał się, jak to powiedzieć, choć doskonale wiedział, ze za dużego wyboru nie ma. Inna sprawą było, czy zataić najnowsze odkrycie przed opinią publiczną, czy też podać to do powszechnej wiadomości. Ale to już nie było jego zmartwienie. On tylko wykonywał rozkazy, reszta była sprawą Dowództwa. Tego samego, które tylko mu już namieszało, na okręcie, jak chociażby ta akcje ze szkoleniami.
- No dobrze panowie. – postanowił powiedzieć to, co wszystkim obecnym leżało na wątrobie od początku tej konferencji – Wiemy na czym stoimy, prawda?? Czy ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości, co właśnie odkryliśmy?? Czym jest ten obiekt.
Wszyscy pokręcili głowami. Byli fachowcami, i od początku mając tysiące teorii, zgodzili się, co do jednej.
- Może w takim razie przestawmy jak się sprawy mają. – zaproponował jeden z nich – Mamy obiekt o średnicy około 750 km, o sile grawitacji szacunkowo 8,33, oraz o atmosferze tlenowo – azotowej. Wiem, ze to jest dziwne, i raczej niespotykane, ale co z tym teraz zrobimy?
- Za dużo zrobienie możemy. Dane są rejestrowane, więc przekażemy wszystko Dowództwu, i niech oni się martwią. – Czarteczaek nie zamierzał dać po sobie poznać, zę sam nie jest pewien, co do tej decyzji.
- Chyba wszyscy zgodzimy się, co do jednego – zaproponował jeden z naukowców – Mianowicie, co do tego, że pierwotnie byłą to tak zwana „błądząca planeta”, prawda? – Nikt nie zamierzał zaprzeczać. Wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Błądzące planety, nie były aż tak rzadkim zjawiskiem, jak mogłoby się wydawać. Polegało to na tym, ze planeta, wyrwana ze swojej orbity „wędrowała” z ogromną prędkością po galaktyce, dopóki nie wpadła w silne pole grawitacyjne jakiejś gwiazdy… albo czarnej dziury. Wszyscy obecni wiedzieli też, co będzie następnym stwierdzeniem naukowca. – Zaś, jeśli to jest „błądząca planeta”, to można ją stad zabrać, prawda?? I na przykład umieścić, jako sztucznego satelitę, nad powierzchnią Ziemi. I na przykład wyposażyć w tysiące baterii laserowych, oraz potężne reaktory, to jeszcze potężniejszych silników.
- To już nie do nas należy. – porucznik przerwał wywód naukowca - Zresztą, transport obiektu byłby bardzo kosztowny. Pomijając problemy z wyrwaniem go spod wpływu grawitacyjnego czarnych dziur to, aby poruszyć miejsca, trzeba by zatrudnić kilka krążowników. Co najmniej. I wszystkie wyposażyć w niwelatory, wzmocnione osłony i pancerze. W efekcie nie wiem, czy cała operacja by się opłacała. Ale to nie nasza decyzja. My mamy tylko dostarczyć informacje. Czy ktoś jeszcze chciałby cos powiedzieć??
- Mam jedno pytanie – Max, nie był uczonym, więc dość często na takich konferencjach, dowiadywał się czegoś nowego. – Jeśli obiekt ma tylko 750 km średnicy, to jak może być planetą??
- Cóż, może to być na przykład planeta gazowa, której pierwiastki lotne, w wyniku przemiany słońca w supernową, przeistoczyły się w pierwiastki stałe. Ale nawet, jeśli obiekt jest tylko planetoidą, to nadal nic nie zmienia.
- Więc co robimy, czarcie – pytanie było skierowane bezpośrednio do dowódcy.
Porucznik pociągnął solidny łyk ze swojej szklanki, i po chwili namysłu odpowiedział:
- Wydaj rozkaz, aby drużyna żołnierzy poleciała na powierzchnię, i postawiła tam flagę Rzeczypospolitej, oraz symbol naszej jednostki. W imieniu naszej Ojczyzny zajmuję ten obiekt. Niech wszystkie sekcje kontynuują zbieranie danych. Wyślij również myśliwce, aby zbadały najbliższą okolicę, ale bez podchodzenia zbyt blisko, do otaczających nas dziur. No a potem… - Czarteczaek na chwilę zamilkł. Jego myśli pobiegły już w stronę domu, gdzie czekała na niego… - A potem wrócimy do domu.

Czarteczaek