Przestrzeń wokoło nich aż kłuła czernią. Gdzie się nie obrócili, wszędzie była noc poprzetykana jasnymi punktami gwiazd. Tylko za nimi majestatycznie unosił się Jowisz. To właśnie jego sylwetka całkowicie zasłaniała słońce. W jego cieniu spokojnie przycupnął sobie okręt a dookoła niego krążyły nieustannie sondy, wypatrujące jakiegokolwiek niebezpieczeństwa. Za kilkanaście godzin miał tu przybyć statek i do tej pory wszystko musiało być przygotowane i zabezpieczone. Dlatego też na niedalekim księżycu w błyskawicznym tempie powstawała niewielka baza. Już teraz był tam niewielki oddział. Ledwie stu ludzi i kilka MECHów. Reszta miała dotrzeć za jakiś czas.
Zaczynała się nowa epoka w dziejach ludzkości. Epoka głębokiej eksploracji kosmosu.
- To nie jest rozkaz. – powiedział hetman polny Ixer do siedzącego
naprzeciwko niego kapitana. – Raczej pewien rodzaj prośby.
- Rozumiem. Ale dlaczego my? Ledwie kilka dni temu wróciliśmy z akcji. Z dużymi
stratami.
- Bo wy, jako w tym momencie jeden z niewielu oddziałów w Marynarce Gwiezdnej
macie doświadczenie bojowe. Bo wy, a nie kto inny, byliście w stanie dać sobie
radę z przeważającymi siłami wroga. I na koniec, bo wy jesteście głodni chwały,
honoru i na pewno jakbym was nie wytypował, to byście mieli potem żal. –
Spojrzał za okno na Marsa, unoszącego się ledwie 450 kilometrów dalej. Po chwili
się odwrócił. – To wielka szansa dla ludzkości, żeby rozwinąć skrzydła. Będziemy
tworzyć historię.
Ciszę, która nastała, przerywało tylko ciche klikanie zegara na ścianie
gabinetu. Markow spojrzał za okno, przez które przed chwilą wyglądał hetman. Po
kilku minutach kapitan wstał i powiedział:
- Kiedy mamy wyruszyć? I kto będzie sprawować dowództwo nad zespołem?
- Nad całością będziesz miał władzę ty. Sprawami czysto militarnymi będzie się
zajmować porucznik VoyTass. Przynajmniej do czasu przybycia uzupełnień. Jak się
sprawdzi to kto wie… Może dostanie awans i obejmie formalnie dowództwo.
- Jeszcze jedno. Jakie siły mają tam teraz lecieć?
- Wasz „Isaak”. Na razie sam, ale z ekipą montażową na pokładzie. Macie duże
ładownie, więc weźmiecie część materiałów. Tyle, żeby wystarczyło na założenie
tymczasowej bazy. Tydzień po was dotrze statek transportowy z resztą załogi
inżynierskiej i materiałami do budowy normalnej bazy. A potem…. – Hetman
odwrócił się w stronę okna – potem może będzie tam więcej wojska niż na obu
bazach armii Mars razem wziętych. – Odwrócił się powrotem - ale to już raczej
dalsza przyszłość. – Uśmiechnął się szeroko.
- Tak z ciekawości… Po co nam baza w tak odległych sektorach układu? W dodatku
skryta za tarczą Jowisza?
Hetman Ixer uśmiechnął się szeroko po raz kolejny i usiadł w fotelu. Odsunął
szufladę i wyciągnął małego pilota.
- To, co tu zaraz pokażę jest ściśle tajne, więc proszę nikomu o tym nie mówić.
– Nacisnął guzik i na ekranie pojawił się jakiś szkic.
- A co to jest? – zapytał z wielkim zdziwieniem Markow.
- Więc. Dzięki takiej konstrukcji będziemy mogli......
- W końcu obiad – powiedział VoyTass wchodząc na stołówkę. – Już myślałem, że
będziemy tak harować bez żarcia.
- Już ja cię widzę, jak ty robisz bez jedzenia – zaśmiał się idący za nim Zippo
– prędzej byś chyba spróbował porwać prom i wrócić na ziemię.
- Może. Kto to wie. – VoyTass usiadł przy stoliku i rozejrzał się wokoło. –
Ciekawe kiedy przyślą resztę batalionu. W końcu baza jest już prawie ukończona.
Mieszkać się da. A z setką ludzi i dziesięcioma mechami czuję się troszkę
niepewnie. Zwłaszcza że to niedaleko stąd mieliśmy naszą potyczkę.
- Dziś ma przylecieć ten transportowiec. Może reszta będzie na nim.
- Oby. Jutro mamy zrobić szeroki rekonesans na powierzchni. I znaleźć
odpowiednie miejsce pod jakąś wielką konstrukcję – zastanowił się. – Właściwie
to zastanawia mnie, po jaką cholerę tu siedzimy.
Podszedł kucharz i postawił na stole dwie plastikowe tacki. Zippo spojrzał na
zawartość skrzywił nos.
- Znowu ta papka. Ona mi przypomina…
- Ty mi lepiej już nie mów, co ci przypomina. Ostatnim razem jak to kucharz
usłyszał to musiałeś jeść suchary – roześmiał się VoyTass i zaczął jeść coś, co
miało przypominać ziemniaki. – Ale tak szczerze mówiąc, to skoro wysyłają nas
tak daleko, to mogliby przynajmniej zapakować na pokład jakieś chłodnie z
normalnym żarciem.
- Taa. Prędzej zobaczysz tu samego admirała niż normalne jedzenie – Zippo mimo
wszystko napychał się pogardzanymi ziemniakami z zapałem i szybkością godnymi
sprintera.
Drzwi się otworzyły i do środka wszedł jakiś żołnierz. Rozejrzał się po sali.
Kiedy jego wzrok padł na siedzących VoyTassa i Zippa popatrzył przez chwilę i
ruszył w ich stronę. Kiedy podszedł, głośno stuknął obcasami i stanął na
baczność.
- Kadet Raven zgłasza przybycie reszty batalionu do bazy Jowisz.
Zippo spojrzał na VoyTassa i szeroko się uśmiechnął.
- No widzisz? Miałem rację.
- Siadajcie kadecie Raven. – oficjalnie powiedział VoyTass. – Chyba się jeszcze
nie widzieliśmy?
- Nie panie poruczniku. Ja i osiemnastu innych kadetów zostaliśmy przydzieleni
do pańskiego batalionu jako uzupełnienie – spojrzał łakomie na stojące na stole
tacki. – Kiedy tu karmią? – Zapytał już zupełnie swobodnie.
VoyTass się uśmiechnął.
- Nie karmili was na statku?
- Karmili, ale obiadu już nie dostaliśmy. Bo przed lądowaniem podobno. –
skrzywił się Raven.
- No to skocz po resztę nowych Raven – powiedział Zippo – niech się najedzą.
Potem oprowadzę ich po ich nowym domu i zapoznają się z resztą chłopaków. I
dziewczynami – szeroko się uśmiechnął – Tylko na nie to uważajcie. Ostrzejsze
niż połowa oddziału.
Rozładunek trwał już od 10 godzin, ale sprzęt bojowy był już rozpakowany.
Kilka godzin temu mechanicy złożyli ostatnie MECHy w całość i właśnie teraz duży
oddział ruszał na patrol. Dziesięć MECHów i trzy opancerzone transportery
właśnie wytaczały się z bramy, kiedy w interkomie VoyTassa zabrzmiał głos
Markowa
- Zaczekajcie na inżynierów. Pojadą z wami.
- A po co mi oni na patrolu? – VoyTass lekko się zirytował, ale nie dał tego
poznać w swoim głosie. – Będą tylko zawadzać i opóźniać.
- Ale pojadą. Mają znaleźć miejsce odpowiednie do budowy.
- Ok. Jestem jeszcze pod bramą. Niech wezmą tego nowego, Ravena i jeden
transporter. Over.
Po kilku minutach z bramy wyjechał jeszcze jeden transporter i po dołączeniu do
kolumny ruszył razem z patrolem. Na przedzie szły majestatycznie cztery wielkie
maszyny, z bronią zdolną do zniszczenia naraz kilku budynków. Dalej jechały dwa
transportery, kolejne dwa MECHy, znowu transportery i na końcu cztery MECHy.
Kolumna szybko ruszyła w ciemność, po chwili znikając z pola widzenia strażników
w bramie. Tylko miarowo poruszające się na radarze kropki mówiły, że pojazdy
istnieją.
Idący na przedzie w swym nowiutkim MECHu VoyTass czujnie przepatrywał przestrzeń
za pomocą czujników. Miarowo przesuwająca się linia po ekranie radaru wskazywała
wszelkie wzniesienia i zagłębienia, lecz nie wykrywała żadnego ruchu.
Przynajmniej jak na razie. Czas mijał godzina za godziną, a oddział posuwał się
wciąż naprzód. Z powodu zmniejszonego przyciągania nie był to szybki ruch.
Ledwie kilkanaście kilometrów na godzinę, lecz pozwalało to na stworzenie
dokładniej mapy terenu. Zajmował się tym Zippo, jadący w pierwszym
transporterze. Szybko wprowadzane z radaru dane pozwalały na dokładne
odwzorowanie terenu na ekranie komputera i pozwalały zorientować się, gdzie
znajduje się patrol. Zwłaszcza, że dane na bieżąco były przekazywane do
zamontowanego w bazie komputera głównego. Przed nimi właśnie zaczęła wyłaniać
się zza kolejnego wzgórza szeroka i długa na jakieś sześć kilometrów dolinka,
skryta z oby stron małymi łańcuchami gór.
- Wjedźmy na tą równinkę – w interkomach zabrzmiał głos. – Myślę, że właśnie
znaleźliśmy doskonałe miejsce na budowę.
VoyTass szybko rozejrzał się po wyłaniającej się właśnie równinie i rzucił w
głośnik:
- Dwójka, trójka i czwórka za mną w prawo. Szybkim marszem do środka doliny.
Siódemka, ósemka, dziewiątka i dziesiątka to samo z lewej. Transportery i piątka
z szóstką poruszają się do centrum. Po dotarciu na miejsce dać sygnał.
Szybko ruszył w prawo. Za nim podążyły jeszcze trzy maszyny. Odchodząc widział
jeszcze jak cztery inne MECHy ruszyły w lewo a reszta podążyła prosto.
Uśmiechnął się do siebie i pomyślał: „Jak na ćwiczeniach”. Tylko że ostatnio jak
tak myślał stracił część oddziału. Tym razem się nie da. Maszyny poruszały się
miarowo naprzód a radar pokazywał od prawej wzgórza a z lewej płaski teren bez
żadnych przeszkód terenowych, zbyt płaski jak na naturalny. „Dziwne”, zdążył
pomyśleć, kiedy w interkomie odezwał się głos:
- Tu Zippo. Jesteśmy w jednej trzeciej. Jest tu jakaś dziwna konstrukcja.
Sztuczna. Z metalu.
- Przeprowadzić rozpoznanie i zatrzymać się przy konstrukcji. Zakończymy
rekonesans i środkiem wrócimy do was. Powinniśmy być za jakieś czterdzieści
minut. Czekajcie.
Przyspieszył marsz i powrócił do obserwacji terenu. „Przydałoby się postawić tu
kilka czujników” pomyślał i rzucił w głośnik:
- Zippo. Wyślij Ravena z jednym transporterem wzdłuż brzegów równiny. Niech
rozmieści czujniki. Tylko od początku. Co kilometr.
- Taa jest. Już rusza. Do zobaczenia. Oper.
Trzydzieści minut później VoyTass docierał do stojących transporterów. Na
radarze pojawiły się również maszyny z drugiego zwiadu. Więc cały oddział, poza
Ravenem był w komplecie. Podszedł do dziwnej, wysokiej na jakieś 10 metrów
konstrukcji i spojrzał. Była stara, nie można był tego nie zauważyć od razu.
Wglądała troszkę jak dysza wylotowa silnika rakiety starego typu. Ale tylko tyle
było podobieństw. Bo na pewno nie było to dzieło człowieka. Strasznie pokręcone,
o dziwniej geometrii. Tak dziwnej, że jak się na to patrzyło, można było sobie
wyobrazić jakiegoś potwora z bajek dla dzieci. Co więcej. Na pierwszy rzut oka,
nawet tak niedoświadczonego jak jego, było można stwierdzić, że to coś jest
zbudowane z dziwnego materiału. Na pewno był to metal, ale z żadnych znanych
człowiekowi
- No noo. Niezłe cacko nam się trafiło już na pierwszym patrolu. – rzucił w
interkom. – Zippo, postaw radiostację. Rozstaw transportery w kwadrat. Na każdym
rogu po 2 MECHy. Zatrzymujemy się tu. Panowie inżynierowie – dodał jeszcze –
zabierajcie się do roboty. Sprawdźcie, co tu znaleźliśmy.
Pól godziny później w bazie odległej o 12 kilometrów zagrzmiał silnik i
niewielki lądownik oderwał się od płyty. Szybko nabierając prędkości ruszył w
stronę patrolu. Po kilku minutach wisiał już nad dziwną konstrukcją, wokół
której kręciło się kilkunastu ludzi w skafandrach.
- Co my tu mamy? - rzucił w interkom Markow – Da się to podnieść??
- Jak pogrzebiemy trochę w glebie to myślę że tak – inżynier, który dokonywał
oględzin znaleziska, szybko odpowiedział. – Ale nie jestem pewny, czy się nie
rozpadnie. Jest chyba w strasznym stanie. Wygląda, jakby leżało tu z tysiąc lat.
Fenomenalne – dodał ciszej.
- Dobra. Grzebcie. Zabieramy to na „Isaaka”.
Dwie godziny później lądownik był już w drodze na krążownik.
- Podobno „Isaak” coś znalazł – podekscytowany głos hetmana Ixera wyrwał
słuchającego z zamyślenia - Nieznana konstrukcja, może nawet technologia. Nie są
w stanie określić na miejscu. Wysyłają krążownik z powrotem.
- A baza? – pytanie admirała Cats_shit_pl’a, głównodowodzącego Marynarką było
krótkie, ale treściwe. – Prace mają trwać dalej.
- Batalion zostanie na miejscu. Wysyłamy szybki niszczyciel, aby przejął ładunek
z „Isaaka”. Powinni się spotkać tuż za pasem asteroid, więc baza nie straci
osłony na długo.
- Dobrze. Prześlijcie im gratulacje z powodu znaleziska. Niech wiedzą, że to co
robią jest dla nas ważne – Cats_shit_pl szeroko się uśmiechnął do wideofonu. – I
dajcie mi znać, jak tylko będą jakieś wiadomości.
„Isaak” spotkał w przestrzeni krążownik klasy „Armagedon” i przekazał swój
ładunek na jego pokład. Po tym szybko wraca do pozostawionej za Jowiszem bazy.
Budowa przebiegała w szybkim tempie. Po trzech dniach na równinie stała już duża platforma, która miała służyć za podstawę budynków. Całość, przewidywano, będzie postawiona w miesiąc. A potem już tylko pozostanie skonstruowanie tego, co w planach miało tu stanąć. Kilkanaście kilometrów dalej niewielka baza wojskowa również zamieniała się w potężny kompleks budynków i urządzeń obronnych. Stacjonujący tu batalion wsparcia, przy pomocy inżynierów, budował sobie nowy dom. Z dala od bazy, jeszcze dalej od Ziemi.
Na księżycu stało już kilka budynków mieszkalnych, mogących pomieścić nie tylko
jeden batalion, lecz co najmniej dwa, oraz cztery działa laserowe, zdolne
zestrzelić z niskiej orbity każdy okręt mniejszy od krążownika. Oprócz tego
powstawały magazyny i inne, niezbędne do życia pomieszczenia. Wszystko złożone
ze sprowadzanych z orbity, z wielkiego transportowca-fabryki części. Brakowało
tylko wsparcia w postaci „Isaaka”, ale ten trzy dni temu zszedł z orbity i
ruszył na spotkanie z innym okrętem. Dlatego wszyscy mieli nadzieję, że żaden
wróg nie znajdzie ich do tego czasu. Jak na razie nadzieje się spełniały, ale
jak długo to mogło trwać?
Radar w bazie wykrył szybko zbliżający się w ich stronę okręt. Na szczęście po dwóch godzinach okazało się, że to powracający „Isaak”. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Praca ruszyła na nowo. Baza była już ukończona. Pozostały tylko prace wykończeniowe. Dobroduszni inżynierowie wybudowali nawet pomieszczenia, których nie było w planie. Teraz żołnierze mogli cieszyć się nową świetlicą z różnego rodzaju sprzętem rekreacyjnym, basenem i siłownią. Poza tym, niedaleko bazy odkryto w skałach wielkie złoże tlenków żelaza, dzięki czemu właśnie powstawała przetwórnia, z której baza będzie czerpać metal. W bliskiej przyszłości miał to być samodzielny ośrodek Marynarki Gwiezdnej. Pierwszy w tak odległym sektorze.
Na równinie potężny generator pola nieprzerwanie wysyłał na orbitę
skondensowaną wiązkę energii, która pozwalała znajdującej się tam konstrukcji
utrzymywać na wyznaczonym miejscu. Dwa wielkie pierścienie powoli zataczały
kręgi, jeden wewnątrz drugiego, w przeciwne strony. Sto kilometrów dalej
niewielki okręt badawczy, zupełnie zautomatyzowany właśnie obrał kurs na centrum
konstrukcji, w środku której właśnie pojawiło się jakieś zawirowanie. Stateczek
szybko nabierał prędkości. Kiedy osiągnął czwarty stopień przyspieszenia, dotarł
do centrum Pierścienia. Gwałtowny wybuch oślepił wszystkich znajdujących się w
centrum kontroli. Zmrużyli oczy i odwrócili głowy w stronę ściany. Chwilę
później pierwsi już patrzyli na przyrządy.
- „Odyseusz” wszedł w pole przy prędkości cztery… siła pola wynosiła w tym
momencie trzydzieści procent maksimum. – Raporty zaczęły sypać się z każdej
strony. – Czas oczekiwania na odpowiedź nie powinien przekroczyć czterdziestu
trzech minut.
Nastała cisza. Tylko szelest uniformów i szum urządzeń przerywał cisze, która
nastała po tym stwierdzeniu...
Dokładnie o wyznaczonej porze, komputer nadal nie wykazywał żadnych oznak
wzmożonej pracy. Wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu z niecierpliwością
wpatrywali się w ekran, zawieszony w centralnej części ściany. Czerń bez żadnych
zniekształceń. Nawet VoyTass, Zippo i Raven, którzy stali w Sali jako straż,
wpatrywali się w pustkę. Irytacja narastała, w powietrzu można było wyczuć
napięcie. Ktoś się odwrócił w stronę drzwi i postawił pierwszy krok, kiedy z
głośnika najpierw wyrwał się jakiś pisk a potem z ekranu uderzyła jasność. Po
chwili filtry ściemniły obraz i wszyscy mogli zobaczyć część dziobu z wypisaną
nazwą:
„Odyseusz” z maksymalną prędkością mknął w stronę szybko zbliżającego się
słońca. Po lewej stronie pojawił się jakiś zarys.
- To planeta! – cichy okrzyk wyrwał wszystkich z odrętwienia. – Pozycja
prawidłowa, odchylenie od kursu wynosi 0,07%!!! Udało się!!!!
Na sali wszyscy zaczęli składać sobie gratulacje, wrzawa narastała. Admirał
Cats_Shit_pl podszedł do kapitana Ixera i mocno uścisnął wyciągniętą w jego
stronę dłoń.
- A więc jednak to działa. Osiągnęliśmy Alfę Centauri. – szeroki uśmiech na jego
twarzy wyrażał zadowolenie…
Stojący w hali inżynierowie patrzyli na stojącą po środku konstrukcję,
przypominającą dyszę silnika rakietowego. A raczej na zakrzywienie przestrzeni,
które od jakiegoś czasu utrzymywało się wokół niej.
- Zakrzywienie czasoprzestrzenne. Czyli jak mówiłem. To jakiś rodzaj napędu. –
główny inżynier powiedział triumfująco do wszystkich – Wspaniale. Dzięki takiemu
napędowi nasze okręty będą mogły bardzo szybko osiągać wielkie odległości.
Przeszedł kilka kroków w stronę urządzenia i odwrócił się w stronę zebranych.
- Zaczyna się nowa era w historii… - jego wzniosłą wypowiedź przerwał krzyk,
który wyrwał się z gardła jednego z naukowców. Powoli odwrócił się na pięcie. W
zakrzywieniu właśnie pojawiało się Coś. Po chwili wpadło na niego. W głębi jego
krtani zaczął narastać przeraźliwy krzyk.
Ktoś podbiegł do ściany i jednym naciśnięciem awaryjnego wyłącznika pozbawił
cały kompleks energii. Nastała ciemność, którą jeszcze przez chwilę rozświetlała
aura zanikającej anomalii. Na podłodze leżał nagi mężczyzna. Był martwy, a jego
twarz wyrażała bezgraniczne przerażenie.
C.D.N.
VoyTass01