Z dziennika pokładowego
V5151 - część pierwsza

11 styczeń 2055 roku, godzina 23:47 czasu warszawskiego...

...na radarze dalekiego zasięgu niszczyciela „Zwiadowca” pojawia się punkt i od tej pory szybko zbliża się w jego stronę. Dwie godziny później dochodzi do kontaktu... Ekrany na mostku pokazują całkowicie wypalony wrak, który po pierwszych oględzinach okazuje się być cywilnym statkiem górniczym.
Tak się dziwnie składa, że około trzy tygodnie temu Centrum Lotów Kosmicznych „Okęcie” straciło kontakt z jednym z wysłanych poza pas asteroidów statków. Dalsza identyfikacja przebiegła szybko...
Po ośmiu godzinach od spotkania, dokładny raport leżał już na biurku Głównodowodzącego armii „Mars”. Dalej wypadki potoczyły się w błyskawicznym tempie...

12 styczeń 2055 roku, godzina 11:30...

Dowództwo Ośrodka Szkoleniowego armii dostaje rozkaz natychmiastowego postawienia w stan gotowości bojowej jednostki zwiadu dalekiego zasięgu. Po szybkiej weryfikacji komendant wybiera ciężki krążownik „Isaak B.Asimov” z batalionem V5151 i w 30 minut stawia całą załogę w stan gotowości bojowej. W hangarach stacji zaczynają basowo grać silniki startowe promów, które przez najbliższe 12 godzin będą zaopatrywać przepastne ładownie we wszystkie materiały niezbędne do wykonania zadania, oraz przeniosą cały batalion na pokład krążownika. Start misji przewidziano na godzinę 00:00 tego dnia.

00:00 – Start...

Kapitan „Isaaka” jednym przyciskiem startuje jonowe silniki swego okrętu. Od tej pory wszystkie zegary, poza jednym, zaczynają pokazywać czas akcji, rozpoczyna się odliczanie. Przewidywany czas dotarcia do celu: 130 godzin, czas powrotu nieprzewidziany... Na pokładzie znajdują się dwie kompanie MECHów oraz kompania ciężkiej piechoty. Wsparcie bezpośrednie zapewniać będzie eskadra lekkich myśliwców ... Poza tymi siłami nie przewidywane są żadne posiłki.
Krążownik majestatycznie odpłynął od luków dokujących stacji i szybko nabierając prędkości ruszył w przestrzeń. Wszelka łączność zostaje zerwana, milkną nadajniki, następuje cisza...

18:12

- Dowódca batalionu proszony jest pilnie do sali odpraw!!! – z głośników zabrzmiał nagle metalicznie brzmiący głos kapitana Markowa.
VoyTass powoli wstał, rozejrzał się po jadalni i klnąc pod nosem ruszył w stronę wyjścia. Skręcił w lewo i szybkim krokiem, poprawiając po drodze mundur i ścierając małą plamkę sosu z rękawa, ruszył do „rzeźni”, jak nazywali slangowo wśród siebie salę odpraw. Po kilku minutach był na miejscu. Okazało się, że w środku siedział już Zippo, dowódca kompanii piechoty.
- Siadaj – cicho powiedział – Szykuje się chyba niezła rozróba.
- Domyślam się. Gdyby nie szło o coś dużego, nie zrywaliby całego batalionu i nie wysyłaliby nas w ciągu 24 godzin w przestrzeń.
- Myślę, że zaraz się dowiemy o co chodzi – powoli wstał, gdy przez drzwi do środka wszedł Markow, niosąc w ręku cienką, czarną teczkę z logo Głównodowodzącego. Spojrzał na nich i lekko skinął głową.
- Siadajcie.
Rzucił lekkim ruchem teczkę na stojący pośrodku owalny stół i podszedł do znajdującego się w pomieszczeniu iluminatora. Chwilę patrzył na, z pozoru nieprzesuwające się gwiazdy i zdecydowanym ruchem odwrócił się.
- Proszę, nie krępujcie się. Patrzcie. – Pokazał ręką na stół.
Zippo spojrzał na VoyTassa i ruszył po teczkę. W środku były trzy koperty. Wszystkie oznaczone logiem Marynarki i najwyższym kodem tajności. Po jego twarzy przebiegł prawie niedostrzegalny grymas. Podał jedną VoyTassowi i razem usiedli przy stole. Razem, jak na rozkaz rozdarli koperty i wyciągnęli znajdujące się wewnątrz kartki.
- Kurwa – wypsnęło się jednemu po chwili.
- Tak, moim zdaniem, to dobre określenie sytuacji. Wręcz idealne. – Podszedł do stołu i siadł naprzeciwko nich.
- A więc. Mamy całkiem rozpieprzonego cywila i oczywiście trzeba sprawdzić, co go tak załatwiło. Jak widzicie – rzucił na stół wyciągnięte z trzeciej koperty zdjęcia – nie była to na pewno awaria reaktora. Ani zderzenie z czymkolwiek. Chyba że z wystrzałem z jakiejś niezłej rury.
VoyTass wziął do ręki zdjęcia i przeglądając je rzucił:
- Czyli że niby co, ktoś się naczytał za dużo bajek i w piratów się bawi?? A może to faszyści? No bo w to, że to jacyś Obcy to za cholerę nie uwierzę – spojrzał na kapitana.
- Właśnie tego mamy się dowiedzieć my – Markow wstał i szybkim krokiem zaczął chodzić wokół stołu – Osobiście to mam nadzieję, że jednak żadnych piratów nie ma. A tym bardziej obcych.
- Ok. Dobra. Nie ma sprawy. Ale po kij tam my? – zapytał trochę zniecierpliwiony Zippo – Przecież nie będę na piechotę napieprzać się w przestrzeni. MECHy mają swoje maszynki, mogą sobie latać w próżni, ale my?
- Nigdy nie wiadomo. Lepiej mieć piechotę niż jej nie mieć. Dobra. Koniec gadek. Akcja ma wyglądać tak. Lecimy tam, sprawdzamy co i jak, rozwalamy ewentualnego wroga i wracamy. Żadnych komplikacji. Nienawidzę ich.
- Dobra. Ale tak w sumie to gdzie lecimy?
Markow wziął ze stołu pilota, wcisnął jeden guzik i iluminator został zasłonięty ekranem, na którym pojawiła się dwuwymiarowa mapa układu.
- Tu – wskazał laserem – miał dotrzeć ten cywil. Więc po prostu polecimy jego trasą i zobaczymy, co się stanie. Na razie nie mówcie nic żołnierzom. Lepiej żeby nie komentowali zbyt wiele i nie wymyślali żadnych teorii. Na razie to jest hmmm... O, może być sprawdzian umiejętności bojowych.
VoyTass i Zippo wciąż się wpatrywali w punkt, który na mapie wskazał laser, kiedy kapitan bezszelestnie wyszedł z sali.
- Pieprzona Europa – twarz Zippa nie wyrażała zadowolenia – przecież tam nam dupska odmarzną. Albo okaże się, że lecieliśmy na darmo.
- Nieważne. Przygotuj swoich do akcji. Ja to na razie idę skończyć jeść. – VoyTass ruszył do wyjścia. – Może później strzelimy sobie partyjkę szachów?? Wpadnij na 3 pokład. Na razie.

84:40

Prawie wszyscy już spali, kiedy ciszę rozdarł piskliwy dźwięk alarmu. Niósł się po pokładach jak zwiastun śmierci, wyrywając wszystkich po kolei z zasłużonego odpoczynku po godzinach ciężkiej pracy. Zrywali się automatycznie, jak na ćwiczeniach w bazie, szybko zarzucali mundury i biegiem udawali się na swoje stanowiska.
Tymczasem na mostku Markow spokojnie patrzył na oko radaru. Co jakiś czas, po zatoczeniu pełnego obrotu, linia wskazywała dwa punkty. Były jeszcze w takiej odległości, że nie można było rozpoznać, czym są ale jedno był pewne. Tylko siła silników „Izaaka” zbliżała je do okrętu. Stały w miejscu, nieruchome jakby były tylko obrazkiem na ekranie lub zwykłą usterką. Jednak kapitan wiedział, że tak nie jest. Nie może być. Bo w innym przypadku po co by tu leciał? To była jego pierwsza prawdziwa misja bojowa. Do tej pory cały zespół tylko ćwiczył i wszyscy mieli już tego dość. Chcieli akcji, walki. Więc będą ją mieli. W końcu.
- Jaki jest przewidywany czas kontaktu? – Zapytał patrząc przed siebie.
- Z taką prędkością powinniśmy nawiązać bezpośredni kontakt za siedemnaście godzin. Z tolerancją do 10 minut.
- Nie interesuje mnie tolerancja. Za 5 minut mam mieć dokładny czas spotkania. – Odpowiedział cicho odwracając się do nawigatora – Połączyć mnie z dowódcą artylerii pokładowej. Acha. Niech tu przyjdzie porucznik VoyTass.
Stał w ciszy aż do czasu, kiedy usłyszał raport:
- Dokładny czas spotkania za 16 godzin i 43 minuty od.....teraz. Czas do kontaktu bojowego 14 godzin i 16 minut.
Chwilę później w głośniku interkomu odezwał się głos dowódcy artylerii:
- Pokłady artyleryjskie gotowe do walki Panie Kapitanie. Czy są jakieś szczególne wytyczne?
- Proszę wprowadzić pierwszy stopień gotowości bojowej aż do odwołania.
W interkomie tylko coś zaszumiało i znowu nastała cisza wciąż przerywana miarowym PING, PING wydobywającym się z radaru.
- I niech ktoś ściszy tą cholerę!! Idę do siebie. Jakby się coś zmieniło, natychmiast mnie wezwać. I odwołajcie porucznika.

93:51

Dziewięć i pól godziny później kolejny alarm, tym razem tylko w kabinie kapitana zerwał Markowa na nogi. Ten szybko zarzucił zdjętą kurtkę i ruszył na mostek. Kiedy tam dotarł, od razu zauważył, że coś jest nie tak. Po chwili wiedział. Na głównym ekranie bojowym był wyświetlony obraz z radaru, ale nie było na nim żadnych punktów. Tylko przestrzeń i coraz bliższa Europa. Zdecydowanie podszedł do swojego ulubionego miejsca i zapytał.
- Gdzie cele?
Po chwili ciszy nadeszła odpowiedź.
- 9 minut temu, nagle zaczęły się szybko poruszać w stronę księżyca i przed chwilką znikły za jego tarczą.
...
Milczenie stawało się już nieprzyjemne, kiedy Markow w końcu powiedział:
- Zwiększyć prędkość 9 i obrać kurs na Europę. Zajdziemy ich z drugiej strony. Kimkolwiek są – dodał ciszej. – Zawiadomić myśliwych że mają się w ciągu godziny przygotować do akcji. Za godzinę chcę widzieć na radarze patrole. Trójkami. I wysłać wiadomość do V5151. Niech się przygotują. Mogą być potrzebni. Zwłaszcza MECHy.
Godzinę później trzy trójki „Twardowskich” skanowały przestrzeń, szukając kogokolwiek, kto chciałby zagrozić krążownikowi. Na pokładzie bojowym mechanicy batalionu sprawdzali maszyny i tankowali paliwo do MECHów. Ich piloci sprawdzali instrumenty pokładowe. Robota aż wrzała. Piechota już dawno zajęła miejsca w promach i czekała na ewentualne wezwanie. Jak na ćwiczeniach. Tylko wszyscy wiedzieli, że to nie są ćwiczenia.

97:12

- Jest! Mamy kontakt! – Krzyk wyrwał kapitana z zamyślenia i postawił na nogi wszystkich znajdujących się na mostku. Chwile potem posypały się już całkiem regulaminowe meldunki:
- Prędkość celu 3... porusza się w naszą stronę... Chyba nas zauważyli. Robi zwrot i zwiększa prędkość. ...4 ... 5 ... 5,5... Chyba więcej nie wyciągnie. Doganiamy go!!
Markow szybko ogarnął sytuację, chwilkę pomyślał i rzucił:
- Dwie trójki myśliwców naprzód. Dogonić i sprawdzić, kto to. Przygotować MECHy i piechotę do ewentualnego abordażu. Jak tylko znajdzie się w zasięgu oddać strzał ostrzegawczy. Acha. Cały czas nadawać na ogólnej wezwanie do zatrzymania.
- Zagłuszają nasz sygnał... Prędkość celu maleje. Teraz wynosi 4 – meldunki przeplatały się tworząc na mostku gwar. – Chyba będzie chciał walczyć!!... Skanujemy go... Nadal zagłusza, ale z tego, co nam się udało zdobyć, wygląda na to, że jest to jakiś transportowiec, może krążownik pomocniczy. Uzbrojenie nieznane.
Na ekranie radaru pojawiły się trójki myśliwców, szybko zdążające w stronę wrogiego okrętu. Rozdzieliły się i zaczęły zalatywać go z dwóch stron. W tym momencie przez okręt przeszło ledwie wyczuwalne drgnięcie i niedaleko obcego z ogromną prędkością przemknęła rozżarzona kula plazmy. Chwilę potem wszyscy zauważyli, jak od kadłuba wrogiego okrętu odrywa się podobna kula i uderza w jeden z myśliwców. Krótki błysk a potem w miejscu, gdzie przed chwilą był „Twardowski” rozpętało się piekło. Szczątki poleciały na wszystkie strony i tylko umiejętności i fala uderzeniowa ocaliła pozostałe dwa myśliwce przed zagładą. Na mostku zaległa cisza.
- Cała naprzód!!! Artyleria przygotować się do walki! – Zaczął krzyczeć rozkazy kapitan – Piechota i MECHy do promów!!! Chcę mieć tych skurwysynów!!!
Okręt wyraźnie drgnął, kiedy silniki zaczęły rozpędzać go do maksimum. Gdzieś na pokładzie artyleryjskim równo zabuczały generatory i po chwili przed „Isaaka” wyskoczyły naraz dwie kule. Wrogi okręt szybko zawinął się w uniku, ale jedna kula trafiła. Prosto w dyszę wylotową silnika. Nagły rozbłysk oślepił prawie wszystkich. Po chwili wszyscy zauważyli, jak trafiony cel zwalnia i w końcu się zatrzymuje.
- Teraz!! Wysłać promy!!! Zdobyć mi to ścierwo!!
11 pokładów niżej rozwarły się wielkie wrota hangarów i w przestrzeń wypłynęły 3 promy desantowe. Każdy niósł po dwie śmiercionośne, humanoidalne maszyny oraz drużynę piechoty. Szybko zaczęły zbliżać się do zamarłego w bezruchu okrętu, wokół którego z wielką prędkością krążyły myśliwce, ściągając na siebie uwagę broniących się. Tuż przed celem z wnętrz promów wypłynęły w przestrzeń MECHy i używając silników manewrowych szybko dostały się na pancerz. Dwójkami rozpełzły się w poszukiwaniu włazów, których mogłaby użyć ciężka piechota. Po chwili jedna dwójka znalazła wejście i jako pierwsza dostała się do środka. Natychmiast potem do wyrwanych wrót podpłynął prom i zaczął wpuszczać żołnierzy. Niedługo potem wszystkie trzy promy były już przycumowane do wrogiego okrętu, a walka przeniosła się do wewnątrz.
- Jak na ćwiczeniach – pomyślał Markow.

97:49

- Jestem w środku – rzucił w interkom VoyTass i spojrzał na ekrany swoich monitorów w poszukiwaniu ewentualnego wroga. Wnętrze statku wyglądało zupełnie normalnie, ludzko. – Ciężko trochę będzie się tu poruszać w MECHach, ale jak nam piechota da ochronę to damy radę.
Komora była na tyle duża, że maszyna mogła się w nim poruszać. Była surowa, czysta stal nieobłożona żadnymi obiciami sugerowała, że jest to typowy statek transportowy, bez żadnych wygód i z podstawowymi tylko systemami podtrzymania życia. Tyle że ten na pewno nie był zwykły. Działo plazmowe?? To nie było naturalne – myślał VoyTass przesuwając się powoli wprzód i wciąż szukając wroga. Tuż obok jego stalowych nóg przemknął piechur w swoim standardowym ciężkim pancerzu i z karabinem w ręku. Po chwili wyłonił się drugi i trzeci... cała drużyna. Na przedzie zauważył Zippa.
- Jak tam Błaszaku?? – usłyszał żart, którym zawsze witał go dowódca piechurów na ćwiczeniach – idziesz czy mamy cię przepchnąć?? Hahaha...
- Śmiej się Zippo, śmiej – odpowiedział – zobaczymy czy się zaśmiejesz jak ci jakiś ufoludek zza rogu wyskoczy.
Jak na zawołanie, zza odległych o około 20 metrów rozsuniętych wrót ktoś właśnie wystrzelił i cała seria pocisków zagrzechotała o pancerz. Odpowiedział błyskawicznie, obracając swe ramię z działkiem i wypuszczając ulewę śmiercionośnej stali. Troszkę za późno. Tamten zdążył się schować. Ruszył do przodu, kiedy usłyszał w słuchawkach:
- Uwaga!!! Z tyłu, działko!!
Po chwili rozpętało się piekło. Ołów strumieniami leciał zza drzwi i zalewał mały przyczółek. VoyTass odpowiedział całą siłą ognia, jaką posiadał i która nie zagrażała przebiciem kadłuba. Z drugiej strony słyszał, jak jego skrzydłowy również strzela a piechota właśnie poruszała się skokami po obu stronach komory. Na ekranie pojawił się ktoś. Nie czekając na atak, VoyTass ruszył na niego. W oczy uderzył go nagły błysk a maszyna na moment straciła całą moc.
- Co to kurwa jest!!!! – Wrzasnął i wystrzelił we wrota. Ściana w jednej chwili zniknęła a na jej miejscu pojawiła się wielka wyrwa z postrzępionymi i pogiętymi brzegami. Zza pleców drugi MECH regularnie zamiatał działkiem od jednej strony do drugiej, nie pozwalając wyjść komukolwiek, kto miałby ochotę na strzelaninę.
Zippo skokiem dopadł do wielkiego kawałka postrzępionej ściany i błyskawicznym ruchem wyjrzał na drugą stronę. Po chwili powiedział:
- Dobra chłopaki. Nie strzelajcie!!! Tu już nie mamy co robić. – Odwrócił się powoli i wtedy zza jego pleców wyleciał podłużny przedmiot.
- Rakieta!!! – Wrzasnął ktoś a VoyTass w nagłym odruchu odwrócił się w bok. Chwilę potem poczuł, jak jego maszyną wstrząsa potężny wybuch a potem MECH przechylił się i upadł. Z postrzępionych końców przewodów lał się olej a część nogi leżała jakieś cztery metry dalej. Nie czekając na dalszy rozwój wypadków szybko zaczął wyplątywać się z uprzęży i wyszedł na zewnątrz.
- Wycofujemy się do promu!! – Krzyknął Zippo i pchnął przed siebie porucznika. Z tyłu pozostał jeden MECH i kilku piechurów osłaniających odwrót. Ciągłe serie z karabinów i działka pruły powietrze, żegnając wycofujących się żołnierzy.
Po chwili prom odbił od burty. Była kończyła się 98 godzina misji. Pilot nie widział nadciągającego z tyłu z góry okrętu.

97:56

Nagły gwizd alarmu zbliżeniowego zwrócił uwagę Markowa na ekran radaru.
- Osz kurwa mać!!!! – Krzyknął.
Tuż zza zaatakowanego statku wyłaniał się okręt nieznanej mu klasy. Wyglądał jak wielki pocisk, właśnie lecący w ich stronę
- Wycofać promy!!! Myśliwce na pokład!!! Artyleria przekierować działa!!! – Potok rozkazów lał się strumieniem.
Po chwili działa „Isaaka” plunęły plazmą w stronę nowego, o wiele potężniejszego wroga. Na próżno. Kule odbiły się z niebieskawym rozbłyskiem od energetycznych tarcz i popłynęły w przestrzeń, tam eksplodując. Okręt odpowiedział na atak. Kilka rozbłysków na jego całkowicie czarnym kadłubie świadczyło o tym, że strzelał. Po chwili dodatkowym dowodem na to był potężny wstrząs, który targnął krążownikiem powalając większość z obecnych na podłogę.
- Osłony 70% mocy!!! Mamy przeciążenie na generatorach plazmy!!!
- Ster główny uszkodzony!!! Przechodzę na pomocniczy!
- Musimy się wycofać!!! – Krzyknął ktoś tuż nad uchem Kapitana.
- Nie bez naszych!!! Czekać aż promy przybiją!!!
W tym momencie trzeci prom odbił w końcu od kadłuba wrogiego statku i w szybkim tempie zaczął się zbliżać. Pierwszy już dobijał do doków, kiedy z wielkiego okrętu wyleciała jeszcze jedna kula i uderzyła w ostatni. W nagłym rozbłysku znikło wszystko. Drugi prom dobił do doku tuż za pierwszym. Rozbłysk znikł.
Na mostku zabrzmiał raport:
- Prom trzy zniszczony, promy jeden i dwa w dokach. Myśliwce dota.....
Kolejna eksplozja zatrzęsła podłogą. Zgasło światło. Wrzaski znajdujących się na mostku sięgnęły zenitu.
„Isaak B.Asimov” mimo uszkodzeń szybko nabierał prędkości uciekając z pola bitwy. Kilkanaście kilometrów wyżej wielki, wrogi okręt szykował się do ataku.
Zabłysła pierwsza lampa, ta nad ekranem. Po chwili w równych odstępach zaczęły włączać się pozostałe. Zabłysł ekran bojowy.
- Pełna naprzód!!! Wypuścić niespodziankę!!!
Tuż za rufą krążownika niewielka kapsuła odpaliła pojedynczy silnik i ruszyła w stronę zastopowanego statku.

98:07

Ciężko uszkodzony krążownik opuszczał pole walki. Kilkanaście kilometrów za jego rufą rozbłysło słońce. Kilkanaście sekund później dotarła fala uderzeniowa.
- Cel zniszczony. Pościg zatrzymany – lakoniczny raport przerwał ciszę panującą na mostku.
- Wracamy do domu – odpowiedział kapitan i ciężko usiadł w fotelu.
Kilka pokładów dalej I Samodzielny Batalion Bezpośredniego Wsparcia Pola Walki właśnie w ciszy wychodził z promów. Patrzyli po sobie i nic nie mówili.
Dziś zginęło ich 19 kolegów, znajomych, przyjaciół. Okręt uznawany przez wielu za jedyny dom był uszkodzony. Ciężko uszkodzony
Z włazu wyszedł Zippo, na którego ramieniu opierał się VoyTass. Powoli ruszyli na kwatery. Za nimi cicho zamknęła się klapa...

106:45

- Przewidywany czas dotarcia do bazy: nieznany. Uszkodzenia z powodu zniszczenia wszystkich urządzeń pomiarowych: nieznane. Straty w ludziach zamykają się w liczbie 19 zabitych i 7 rannych. Straty wroga: jeden statek. Zlikwidowana masa ludzka: nieznana. Nacja wroga: nieznana.
Raport, jaki właśnie złożył Markow do dowództwa mógł nawet do nich nie dotrzeć, ale trzeba było go złożyć. Pomimo obowiązującej ciszy radiowej, nie było innego wyjścia. Nowy wróg okazał się mocniejszy, niż ktokolwiek przypuszczał i nie wiadomo było, czy byli ścigani. Wiadomość musiała dotrzeć. Przed dziobem „Isaaka B.Asimova” zakwitł płomień silnika. Kapsuła wystrzeliła do przodu. Ku bazie.....

VoyTass01